wtorek, 28 czerwca 2016

Ginny na działce

Ło matko, znowu mnie nie było wieczność. Ale cóż, Gra o Tron sama się nie obejrzy :P W międzyczasie telefon zaczął odmawiać współpracy i zdjęcia trochę nieostre.
Przez te dwa miesiące zawitały do mnie 3 nowe panny, ale nie o nich dzisiejszy wpis. Dzisiaj o lalce, która mieszka sobie u mnie ponad pół roku. Dziewoja jest ruda, piegowata, brązowooka... Brzmi znajomo?
Obeznani we współczesnym playline pewnie wiedzą o którą lalkę chodzi. Oczywiście, to fashionistka Western Chic. Jeśli mam być szczera to moim zdaniem jest ona jedną z gorszych fashionistas z zeszłego roku i zdecydowanie największy zawód. Miała być bransoletka, miały być "prawdziwe" guziczki i obszycia, a tu taki bubel. Nie mówiąc już o twarzy...
A tak dobrze się zapowiadało...
Imię Ginny jest nieprzypadkowe. Pochodzi ono od bohaterki z Harrego Pottera, którą bardzo lubiłam jako dziecko. Chociaż pełne imię książkowej Ginny to Ginevra, imię mojej brzmi Virginia, tak na przekót ;)
Fanart, bo Bonnie nie pasuje.
Wracając do tematu posta. Zabrałam mojego rudzielca na działkę. Oczywiście nie taką, moje lalki są bardzo grzeczne (chyba):
Mama ćpie, że wiesz?
Ginny wzięłam na podwarszawską działkę mojej babci. Ujęć niestety mało, gdyż nad głową niebezpiecznie grzmiało.

W drodze powrotnej spsuła jej się fryzura, więc wczoraj cały dzień kombinowałam nad nową. Chciałam coś z warkoczami, ale zawsze pojawiały się, delikatnie mówiąc, prześwity (po prostu było widać jej pół głowy). Ostatecznie udało mi się stworzyć odpowiednią fryzurę, którą mogę oficjalnie uznać za najtrudniejszą jaką robiłam. 
.
Niestety włosy Ginny są troszkę za krótkie i nie da się schować gumeczek z tyłu głowy.

To by było tyle na dzisiaj, w następnej notce może pojawi się moja świeżo nabyta MtM c:
Rysunek wzięty z deviantarta alicexz.

1 komentarz:

  1. uff, ulżyło mi, jak doczytałam do końca...
    więc jak najbardziej - na TAKĄ działkę
    zawsze zabieraj, no tak, ten tego...

    fajna rudaska - była u mnie jakiś czas...

    OdpowiedzUsuń