środa, 29 czerwca 2016

Pan Kleks, Kawa i Pin-up

Szybko nadrabiam te dwa miesiące. Dzisiaj zabrałam ze sobą na spacer moją hybrydkę L.A. Girl i Made to Move, ochrzczoną imieniem Jack.
Stylizacja zupełnie przypadkowa, zainspirowana bluzeczką znalezioną w stertach starych ubranek. Chyba wyszedł taki luźny pin-up.

Jack jest kolejną lalką, która ma imię po fikcyjnej postaci, tym razem z gry "Mass Effect". Pierwotnie miała nazywać się Joan, później przeszło na Martina, ale dopiero Jack (Jaqueline) do niej przylgnęło.
Kto zgadnie, jaka cecha sprawiła, że L.A. dostała to imię? :P
Moim pierwotnym celem było udanie się do kolejnego lokalu Green Caffe Nero, tym razem przy dworcu autobusowym Warszawa Centralna (mam plan obskoczyć wszystkie warszawskie Nero, na obecną chwilę zaliczonych jest 7 z 39). Jednakże idąc koło pałacu kultury natrafiłam na ławkę z Panem Kleksem, która, jak się okazało, jest częścią projektu "Szlak Literacki w Warszawie". 
Czarny napis to niestety graffiti
Miny przechodniów widzących dorosłą dziewczynę ustawiającą lalkę do zdjęcia... Muszę się jeszcze do tego przyzwyczaić.
Z tej perspektywy nie udało się uchwycić całego PKiN
W końcu doczłapałam się do Nero. Baristka była bardzo miła i nie miała nic przeciwko robieniu zdjęć. Akurat nie było ludzi, więc mogłam fotografować Jack bez skrępowania (tylko mama, z którą byłam na zakupach, mnie poganiała). Niestety zaczęło się już ściemniać, a oświetlenie w kawiarni było bardzo słabe. Strasznie się nabiedziłam, żeby jakość aż tak nie kłuła po oczach. Mój telefon nie mógł wyostrzyć i wszystkie zdjęcia wyszły mniej lub bardziej niewyraźne. Chyba czas go wymienić. I tak, robię zdjęcia na bloga telefonem. Z fotografią nie wiążę wielkich planów, a moje uczniowskie zarobki wolę przeznaczyć na nowe lalki, niż aparat. Cóż, priorytety.
Cukier wielki jak malutkie dłonie Jack. To dopiero była atrakcja.
Karmelowe Frappe, omnomnom
Tyyyyle kanapek
Jack bardzo miło spędziła dzień na ruchomym ciałku, ale niedługo trzeba będzie oddać je pierwotnej właścicielce/pożyczyć innym bladziochom.
I tu mam pytanie do osób, które dekapitują MtM. Czy było wam ciężko zdejmować ich główki? Ja nigdy nie miałam takich problemów jak z tą. Zdjęcie zajęło prawie godzinę, kiedy głowę fashionistki zdjęłam w dosłownie 2 minuty. I nie chodzi mi o te "ząbki", tylko dysk. Wada fabryczna mojego egzemplarza, czy po prostu MtM mają szersze dyski?
Do następnego,
Sumire c:

5 komentarzy:

  1. świetnie Jej na nowym ciałku
    w fajnych ciuszkach - poprzez
    tę bluzeczkę trochę weszła w
    klimat pin up girls - dość
    zaskakująco połączyła pazur z
    powabem - miło się Ją ogląda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie taki efekt chciałam osiągnąć - delikatna i drapieżna. Brakuje tylko kokardy na głowie i tatuaży :p

      Usuń
  2. (ja też wolę wydawać na lalki
    niż na sprzęt - skoro i tak ten
    dotychczasowy działa...)

    OdpowiedzUsuń
  3. W tych ubraniach jest jej bardzo ładnie. Ja niestety nie mam odwagi robić sesji w tłumie ludzi.

    OdpowiedzUsuń